Drobny epizod z życia wiedźmina Pokrzywoja ze Wschodniego Lasu, polującego na potwory, jako zwykle robią wiedźmini. [Głównie radosna twórczość, będąca po trosze parodią Sapkowskiego, ale zawiera dodatki z innych źródeł, więc generalnie kto jakie żaluzje znajdzie to jego ;) ]
'The little teyrna sits on her throne. One slip in judgement, how will she go on. She will have to answer for the lives she takes. She will have to answer for the lives she saves. She will have to answer for the hearts she breaks.' A foolish rhyme they used to sing back home as children, one she did not understand back then. She understands now, all too well. (!DAI SPOILERS!)
"How do you know all that?" "Duncan told me." "The previous Warden-Commander, yes? You knew him?" "You could say so." They fall silent. Nathaniel keeps glancing at her hands, but finally asks. "What happened to your palm?" "I got burned," she answers cryptically. Yes, she thinks, I got burned, but now I carry the fire within me. ['Canticle of Fire' sequel.]
Having nothing else to read at hand, she reaches for her prayer book. When she opens it, something falls from between the pages onto her robe. Wynne stares, then laughs, laughs to tears and then laughs some more. Ah, Greagoir, she thinks, you have not changed that much at all. Still, it is too late now.
- Pamiętam czasy, gdy przyjęcie pomocy od Orlezjanki byłoby nazwane zdradą – mówi Varel nagle, próbując wyrwać ją z tych słodko-gorzkich rozmyślań. Na dźwięk jego głosu Strażniczka unosi głowę. Varel uśmiecha się do niej przelotnie, a ona odpowiada mu uśmiechem, mniej zmęczonym niż ten jego. - Jak w takim razie zostałoby nazwane uratowanie Orlezjance życia?
- To nie będzie legenda, ani opowieść o bohaterach. Ale będzie mowa o bitwach, choć może nie takich, jakich byście się spodziewali, i będzie też mowa o wygnanym księciu i wygnanej księżniczce, i będą wszystkie te elementy, jakie porządna opowieść mieć powinna. – Po tych słowach sięgnęła do kieszeni i, koniuszkami palców muskając ukryty tam mithrilowy koralik, zaczęła opowieść.
All in vain, the voices sing in a chorus, all in vain, there is nothing but empty stone halls and gold, but is gold not what you wanted, Thorin son of Thráin son of Thrór, heir of Durin, heir of Erebor, heir of the Throne Under the Mountain, heir of the empty halls and ashes and ghosts of the past.
Wszystko na próżno, śpiewają chórem głosy, wszystko na próżno, nie ma tu nic poza pustymi kamiennymi salami i złotem, ale czyż nie złota pragnąłeś, Thorinie synu Thráina, dziedzicu Thróra, dziedzicu Durina, dziedzicu Ereboru, dziedzicu Tronu pod Górą, dziedzicu pustych sal, popiołów i duchów przeszłości.
"Rain can be storm and flood. And can be the blood of growing wheat and the source of life." "You are saying I am to choose?" "You had already chosen. And it should not have gone the way it did. But perhaps now it's time to be just Wardens." "I can't forget, even if I wanted to. I need to remember." But he also remembers her voice, telling him to breathe. [DAI spoilers!]
Parodia filmowego "Hobbita". Krasnoludy, elfy, orkowie, ludzie, czarodzieje, jeden hobbit, jeden smok, jeden narrator i jedna złośliwa ałtorka. Dużo biegania, trochę wątków z kanonu i dużo wątków z kosmosu, dużo zbędnych Elementów Komicznych i mało logiki, ale za to ach, Erebor!
"It was just a dream." Her voice is soft, and her hand is cold, but it is cold like morning dew on the grass and mountain air at dawn and like the life he does not have the courage to experience anymore. "Just a dream."
Próbuje wyobrazić sobie, jak można uczucia tak skomplikowane i potężne jak miłość zamknąć w czasie tak krótkim jak ludzkie życie. Jak to możliwe, żeby radzić sobie, mając do dyspozycji tylko ulotną chwilę, mgnienie oka? Czy to sprawia, że uczucia są bardziej intensywne? Czy to sprawia, że strata zapiera dech w piersi, jak rana zadana prosto w serce? [elfka, Golodir]
She tries to picture putting emotions as complex as love into a lifespan as short as those of the Edain, and fails. How it is possible, to make do with only a blink of an eye, a fleeting moment? Does it make men feel differently, she wonders, does it make emotions more intense? Does it make loss more staggering, like a bleeding wound to the heart? [elven protagonist, Golodir]
Duncan is not ready to admit it yet, but he is beginning to understand what being a Warden means and, to his own terror, is beginning to accept what comes with it, and that is what keeps him from sleep at night rather than darkspawn dreams. [Duncan's life from where 'The Calling' left off up to the beginnings of the Fifth Blight.]
"And... After we save the world, perhaps one day I will ask you to help me find a proper knight. Perhaps." Blackwall takes her hand and bows over it, gracefully turning all the seriousness and awkwardness of the situation into a jest. "Perhaps, m'lady" he says with a smile, "you will find the knight waiting." [a collections of short stories]
Nie ma pod ręką nic innego do czytania, więc wreszcie sięga po swój modlitewnik. Kiedy otwiera modlitewnik, coś wypada na jej szatę spomiędzy kartek. Wynne patrzy, wybucha śmiechem, zaśmiewa się do łez, a potem nadal się śmieje. Ach, Greagoir, myśli, wcale tak bardzo się nie zmieniłeś. Ale jest już za późno.
Oboje milkną. Nathaniel wpatruje się w jej dłonie, wreszcie nie wytrzymuje i pyta. - Co ci się stało w rękę? - Oparzyłam się – odpowiada Cousland zagadkowo. Tak, myśli, oparzyłam się, ale teraz noszę ten ogień w sobie. [Kontynuacja "Kantyczki o ogniu".]
Story written for a DAI challenge at one of dA groups, TheDragonAges. The theme was DA: Inquisition expectations. So I let myself make fun of some favourite Bioware's and general RPG clichés. Starring: the Inquisitor, Vivienne, Solas, Dorian, Cullen, Varric, Sera, Iron Bull, Blackwall and others.
Praca powstała na konkurs na dA do grupy TheDragonAges, a dotyczący nadziei i obaw związanych z DA: Inkwizycją. No to pozwoliłam sobie wyśmiać ulubione schematy Bioware'u i gier RPG ogólnie. Występują: Inkwizytorka, Vivienne, Solas, Dorian, Cullen, Varric, Sera, Żelazny Byk, Blackwall i inni.
Być podróżnym w Angmarze to droga przez mękę. Być mieszkańcem Angmaru - o, tu dopiero zaczynają się prawdziwe trudności. Ale jest coś jeszcze gorszego... [LOTRO na wesoło, odcinek trzeci: opowieści weterana.]